5.07.2013

Rozdział 10

  Gdy rano obudziłam się z lekkim bólem szyi spowodowanym spaniem na kanapie byłam uśmiechnięta i szczęśliwa. Dawno się tak nie czułam. Mój uśmiech pobladł gdy zorientowałam się, że nie ma przy mnie Justina.
Wstałam z kanapy, okryłam się kocem ze względu na to, że byłam naga i poszłam do łazienki. Załatwiłam tam wszystkie swoje potrzeby fizjologiczne, wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i ubrałam się w zwiewną sukienkę na którą narzuciłam cienki, luźny sweterek. >>>
Gdy wróciłam do salonu natknęłam się na Jusa.
-Hej Kochanie, pięknie wyglądasz -pocałował mnie - Dobrze, że wstałaś. Zrobiłem śniadanie - chwycił mnie za rękę i zaprowadził do jadalni. Ja nic nie mówiłam, cieszyłam się chwilą. Justin przygotował dla nas gofry z truskawkami. Jak na dżentelmena przystało Justin odchylił mi krzesło na które usiadłam, a potem dosuną mnie lekko do stołu. Gdy również usiadł zaczęliśmy spożywać posiłek. Był wyśmienity. Podczas śniadanie rozmawialiśmy i śmialiśmy się jak małe dzieci.
Gdy skończyliśmy, mój partner sprzątną naczynia i włożył je do zmywarki.
Usiadłam się na stole i patrzyłam na niego z wielkim uśmiechem.
Gdy skończył podszedł do mnie i objął mnie w biodrach, zjeżdżając ręką po mojej nodze, pocałował mnie w szyję po czym nasze usta spotkały się w jednym punkcie. Po chwili odezwał się
-Chcesz odwiedzić dziś Madison? - zapytał nadal mnie obejmując
-Tak. Na pewno się ucieszy. Po drodze musiałabym zrobić jakieś zakupy i zapłacić rachunki. Dobrze, że dostałam wypłatę przed wypadkiem.
-Jeżeli Ci to nie przeszkadza umówię się dziś z kumplami, zagramy jakiś mecz kosza a potem pójdziemy na piwo - oznajmił
-Oczywiście, że nie. A kiedy wychodzisz? - zapytałam
-Za godzinę
-Baw się dobrze - ucałowałam go w policzek - ja już pojadę - zsunęłam się ze stołu i chwyciłam torebkę.
-Do zobaczenia - chwycił mnie delikatnie za rękę i uśmiechnął się do mnie.
-Cześć - powiedziałam i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta i ruszyłam.
Na początek chciałam zapłacić wszystkie rachunki. Moja wypłata była niewielka więc wolałam załatwić najpierw najważniejsze sprawy. Gdy wszystko było już spłacone udałam się do sklepu. Kupiłam tam dość jedzenia i dużą czekoladę dla mojej siostry. Z wszystkich pieniędzy zostało mi około 800 zł. Miałam nadzieję, że starczy mi to do końca miesiąca. Moja wypłata wynosi 1800 złotych, więc to niestety niewiele, ale jakoś łączę koniec z końcem.
Spakowałam wszystkie zakupy do samochodu i ruszyłam w stronę domu, aby wszystko odłożyć i pochować. Gdy weszłam do domu obciążona zakupami przeszedł mnie dreszcz. Mój dom wyglądał strasznie. Wszystko było rozbite, poprzewracane i zniszczone, nie wiedziałam co się dzieje. Byłam załamana. Na pierwsze rzut oka wyglądało to jak włamanie. Po 30 minutach gdy sprawdzałam czy coś skradziono okazało się, że osoba, która to zrobiła na pewno nie miała celu niczego ukraść ponieważ żadna rzecz nie znikła. Odłożyłam zakupy do kuchni, która nie była w aż tak kiepskim stanie i zadzwoniłam na policje.
-Posterunek policji, w czym mogę pomóc? - odezwał się jakiś nieznany głos
-Dzień dobry, chciałam zgłosić włamanie - odezwałam się nie wiedząc co powiedzieć.
-Jak się pani nazywa? -zapytała nieznana mi kobieta.
- Demetria Lovato
- A gdzie doszło do przestępstwa? Proszę podać adres.
-Los Angeles, dom przy ulicy ***
-Dobrze rozumiem, zaraz ktoś się tam zgłosi i wszystko zostanie wyjaśnione.
-Dziękuję, do widzenia - odpowiedziałam lekko drżącym głosem i zakończyłam rozmowę.
Nie wiedziałam co zrobić. Chciałam zadzwonić do Justina, ale głupio było mi psuć jego wypad z kolegami. Postanowiłam, że później go o tym zawiadomię. Byłam jednak uradowana, że nic nie zniknęło i większość rzeczy nie jest bardzo zniszczona. Po chwili pod mój dom podjechał radiowóz. Wysiadło z niego 2 starszych policjantów, którzy szybko znaleźli się pod moim domem i zapukali do drzwi.
-Dzień dobry, Demetria Lovato? - odezwał się jeden z policjantów gdy otworzyłam
-Tak, dzień dobry. Proszę wejść
-Kiedy doszło do przestępstwa? - zapytał policjant wyjmując notesik i długopis.
-Dokładnie nie wiem. wyszłam z domu o godzinie 12:00 i wróciłam około godzinę temu i zastałam to - odpowiedziałam
-Czy ktoś był w domu oprócz pani?
-Tak. Mój chłopak. Wyszedł z domu około 13 godziny
-Dobrze. Sprawdzała pani czy nic nie zaginęło? - zapytał
-Tak sprawdzałam. Wszystko jest, nic nie zostało skradzione.
-Rozejrzymy się jeszcze po czym zawiadomimy odpowiednie służby - powiedział drugi mundurowy.
-Dobrze. Czy mogę opuścić dom? - zapytałam - Chciałabym odwiedzić siostrę w szpitalu.
-Tak oczywiście. Zadzwonimy do pani jeśli dowiemy się czegoś. Do widzenia - odpowiedział mężczyzna.
Wyszłam szybko z domu i ruszyłam samochodem do szpitala. po krótkim czasie znalazłam się już w pokoju Madison.
-Cześć siostrzyczko - powiedziałam uśmiechnięta próbując ukryć moje zmieszanie.
-Hej Demi - powiedziała i również się do mnie uśmiechnęła - Cieszę się, że przyjechałaś. Strasznie jest tu smutno - powiedziała
-Już nie długo wypuszczą cię ze szpitala i będziesz razem ze mną w domu. Jak się czujesz?
-Dzisiaj będę mieć jeszcze badania - powiedziała zmiezana unikając odpowiedzi.
-Jeśli pozwolisz wyjdę na chwilę i pójdę do lekarza - powiedziałam i opuściłam salę.
Po chwilowej wędrówce po szpitalu wreszcie znalazłam lekarza Madi.
-Dzień dobry doktorze - powiedziałam podchodząc do lekarza
-Witam, w czymś mogę pomóc? -zapytał z uśmiechem
-Chciałabym zapytać o stan zdrowia mojej siostry Madioson Lovato.
-Tak, zapraszam do mojego gabinetu - powiedział i wskazał ręką drzwi. Ruszyłam z miejsca i skierowałam się w kierunku wskazanych przez lekarza drzwi. Weszłam do środka i usiadłam na krześle. Chwilę później do pomieszczenia wszedł mężczyzna.
-Mam dla pani złą wiadomość. Podczas wypadku Madison pękło jedno żebro. Niestety wcześniej nie było tego widać podczas prześwietlenia. Gdy upadła w szpitalu pęknięcie pogorszyło się. Gdy Madison po całym wydarzeniu wróciła do pokoju, podczas snu malutki odłamek żebra przebił naczynia krwionośne. Madioson dostała krwotoku wewnętrznego, który na początku nie dawał się we znaki. Dopiero dzisiaj rano dało o sobie znać. Zatrzymaliśmy krwotok i ustabilizowaliśmy sytuację, ale pani siostra straciła bardzo dużo krwi. Ma bardzo nietypowy rodzaj krwi, więc bardzo trudno nam znaleźć dawcę. Madioson z dnia na dzień będzie czuć się gorzej. Staramy się z całej mocy aby dostarczyć jej krew, ale jak już mówiłem to może być bardzo trudne.
-A co ze mną? Może ja mam taką samą grupę krwi jak Madi -powiedziałam zdenerwowana
-Niestety nie, byłaś badana w dzień wypadku. Jedynym pocieszeniem jest to, że już nic jej nie dolega i gdyby nie to mogłaby wrócić już do domu - wyjaśnił lekarz
Gdy zakończyliśmy rozmowę moje serce zamarło. Tak strasznie bałam się o Madi. A co jeśli nie znajdą odpowiedniego dawcy na czas. Moja głowa była przepełniona czarnymi scenariuszami. Podziękowałam lekarzowi i wróciłam do mojej siostry.

-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że miałaś operację, że nie ... - zaczęłam gdy weszłam do pokoju, jednak nie skończyłam bo rozpłakałam się jak dziecko.
Madioson zaczęła mnie uspokajać.  Byłam załamana i roztrzęsiona. Po chwili uspokoiłam się i zaczęłyśmy rozmawiać. Wytłumaczyła mi dlaczego mi o niczym nie powiedziała. Justin miał rację. Ona jest bardzo silną dziewczyną. Jestem z niej dumna, ale bardzo się o nią martwię, to przecież jest moja mała siostrzyczka. Gdy zakończyłyśmy rozmowę przytuliłam ją i ucałowałam w czoło.
-Przepraszam cię, ale jestem bardzo zmęczona. Pójdę spać - powiedziała Madi i ułożyła się do snu
-Idź spać kochana. Musisz oszczędzać siły - powiedziałam po czym wyszłam z sali i pokierowałam się na parking. Gdy byłam już przy samochodzie usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wyciągnęłam  
aparat z torebki i odebrałam.
-Halo? - odezwałam się
-Demetria Lovato? Mówi sierżant *** Wiemy kto napadł na pani dom. Proszę zgłosić się na posterunek.
-Dobrze zaraz będę - powiedziałam i ruszyłam.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ :))

Dziękuję wam za ponad 1000 wyświetleń. Jestem strasznie podekscytowana i szczęśliwa!
Przepraszam, że późno dodałam ten rozdział ale miałam problemy z internetem. 
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Liczę na wasze opinie ;] 
Komentarze motywują! ^^
Nie wiem czy to jest jakieś logiczne (to z madi) i sory za jakiekolwiek pomyłki, ale nie jestem studentem medycyny czy cuś więc wiecie xD hahaha
Dziękuję za uwagę <3

~Jeśli chcesz być informowany/a o nowych rozdziałach napisz w komentarzu nazwę swojego profilu na twitterze. Mój twitter znajdziesz u góry w zakładkach z linkami. Jeśli spodobał ci się mój blog dodaj się do obserwatorów! :)
ZMIENIŁAM NAZWĘ NA TWITTERZE. TERAZ JESTEM @ahmydemetria ♥




4 komentarze:

  1. Madison ma żyć! I mieć się dobrze! Bo jak nie... To naślę na Ciebie wygłodniałego żółwia. :D
    Ciekawe, kto się włamał. ;o
    Czekam nn.
    ~
    Btw. Nie wiem, czy widziałaś, ale powiadamiałam Cię na tt o nowym cedeku na http://im-a-warrioor.blogspot.com/ c:

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział :) Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmnn cikawe kto się włamał czekam na mastępny :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. A może to koledzy Justina ? Albo znajomi Ojca ok niewiem ale wiem że niemogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń